Święta, święta, ipo świętach...
Choinka zaczyna się sypać, poświąteczne resztki będą dojadane pewnie do nowego roku...
Wędlinę zakupioną na święta przesmażyłam z cebulką, żeby przedłużyć jej żywot, bo w czasie świątecznych posiłków nie został zjedzony nawet plasterek! Szczęśliwie dużo wędliny nie kupowałam.
Jak co roku- wszyscy najedzeni, obdarowani, zadowoleni. Chyba, bo atmosfera była bardzo sympatyczna i wyglądało na to, że wszyscy się ze sobą dobrze czuli.

Choinka w tym roku wyjątkowo okazała i - jak co roku- tolerancyjna. Zgodnie współistniały na gałązkach: bombki krajowe słomiane i wiklinowe złocone-pewnie chińskie, łańcuchy stareńkie jeszcze z tzw. pazłotek cukierkowych, cierpliwie zbieranych przez długi czas, ugniatanych potem pracowicie przez dzieci- no i i te współczesne, ze srebrnego staniolu czy folii... szkło i drewno, glina i papier, mydło i powidło- wszystko! Zbiory gromadzone przez lata i tylko ich ilość zawieszana na gałązkach się zmieniała, w zależności od wielkości choinki. Zresztą nawet teraz, przy dużej choince, wszystkie ozdoby się nie zmieściły.
A przy ubieraniu zawsze wspominki- skąd i z jakiego okresu zabaweczka czy ozdóbka pochodzi...
Do ubierania choinki chętni się zawsze znajdą, gorzej z rozbieraniem.To zajęcie już raczej nie jest lubiane. Ale za wcześnie, żeby się tym martwić. Sypie się, to się sypie- jeszcze jakiś czas postoi! :))
Wszystkiego dobrego Wam poświątecznie! :)))